Komentarze: 6
Ehhh chyba nie było w moim życu takiego momenty, że moje serduszko było tak naprawde tyle czasu smutne. Strasznie się ostatnio przejmuję tym wszystkim. Papież nie żyje, nic już nie przywróci Mu życia, ale dla mnie On będzie zawsze ze mną! Nigdy Go nie zapomne! Cieszę się, że podczas mojego życia papieżem był Polak. Martwi mnie też moje bierzmowanie, egzaminy, matura Marcina ( i to chyba ja się bardziej przejmyję tym wszystkim niż On), mam spuchnięte usta, przez tą opryszczkę wszystko! W tych włosach bez kitu wyglądam jak chłopak. aż siara wychodzić z domu. Jakieś sprawdziany i historia z wychowawcą ( teraz to ja się już boję chodzić w ogólę na nią, jak zobaczył, że moje oceny się poprawiają, to mnie wziął do odpowiedzi właśnie wtedy, kiedy nic nie umiałam i oczywiście konik! W ogóle jest tak: niby jak się coś mniej więcej wie na dany temat to się przecież zgłasza do odpowiedzi jak nauczyciel zadaje pytanie nie? A u nas na hiście? Jak coś źle powiesz i Romek nie będzie miał zbytnio dobrego humoru, to dostajesz lacza :] i nie ma, że boli :] jeszcze z uśmiechem na mordzie czasami potrafi go postawić. A nie wolno mu stanąć na drodze, bo on potrafi człowiekowi tak w głowie pomotać, tak zadać pytanie, że nie bedzie się wiedziało o co mu właściwie chodzi)
W ogólę dziwnie się czyję, to wszystko chyba to stres :/ Żołądek mnie czasami boli, czuję się tak, jakbym nie jadła cały dzień, ale tak naprawdę jestem najedzona. Jakieś koszmary nocne mam. Ostatnio śniło mi się, że jakąś kobietę kilku chłopaków utopiło, albo, że ja kogoś z nożem ganiałam, albo ktoś mnie. Kilka razu śniła mi się woda, jakieś jezioro. Raz, że chciałam uciec komuś tam, ale nie chciałam przepłynąć na drógą stronę jeziora, więc biegłam naokoło. Tak cały sen biegłam, jakieś uliczki, ścieżki, wioska i człowiek z laską w ręku, która później zamieniła się w węża... Kładąc się spać mam jakieś lęki. Wrażenie, że ktoś za mną stoi, że ktoś mnie obserwuje przez okno czy coś. Czuję się jakbym była prześladowana... nie zasypiam normalnie, tylko jak małe dziecko, z włączonym telewizorem ( no dziecko z lampką zapaloną przeważnie zasypia), budzę się w nocy, czasami nawet po kilka razy. I ciągle gdzie się nie ruszę, to się boję, że ktoś za mną jest i, że za chwile zrobi mi krzywdę... Wiem, że nie powinnam się bać, ale jednak...
Nie wiem sama co z tym wszystkim robić. Wydawało mi się, że skoro potrafię pomóc ludziom, gdy mają problemy, to sama nie będę miała swoich takich poważniejszych. "Co za dużo to w dupie, nic do bani!" nie pomaga... i czuję się niepotrzebna, a przecież wiem, że mam dla kogo żyć! Wiem, że są osoby, którym na mnie zależy... mimo wszystko jakoś dziwnie mi...
Podsymowując notkę: chyba jednak zaczynam się stresować i nie jestem aż taka silna psychicznie!
Ps. oczywiście z Marcinkiem wszystko dobrze :* tęsknię za nim, bo już trocę czasu minęło jak się nie widzieliśmy, ale On musi się uczyć! Wynagrodzimy sobie to później... :*