Komentarze: 6
Mieliśmy sobie dzisiaj pierwszą matematykę, drugą mamy zawsze religie, ale, że pani pojechała na wycieczkę rowerową to mieliśmy lekcję z Panem X. No i tam sobie troszkę pogadaliśmy o konkursie historycznym, w którym to z naszej klasy brały udział 3 grupy, z czego dwie zajęły jakieś lepsze miejsca w pojedynku z LO. No na 3 lekcji w-f. no i oczywiście Madzia na koniec ma 6 :) aaaa i jeszcze za tydzien bodajże jest olimpiada na stadionie, będę biegała na 400m i skakała w dał :D A na 4 lekcji to miałam WOS z Panem X, co prawda praktycznie cała lekcję go nie było, no ale to nie zmienia faktu, że chcę napisać tu o tym co mi się stało na wosie. Otóż:
Siedziałam sobie w klasie, w 4 ławce, w środkowym rzędzie, czyli tam gdzie zawsze. No i siedziałam sobie "grzecznie", później się uspokoiłam i po parunastu minutach niewiadomo dlaczego, dostałam jakichś duszności, zawrotów głowy. Więc pomyślałam, że podejdę do okna, coby sobie pooddychać, to może mi przejdzie. Dziewczyny podały mi krzesełko, usiadłam sobie i zrobiło mi się ciemno przed oczami, dostałam silniejszego bólu głowy i cieżko mi się oddychało. Siedziałam tak z jakieś 10 minutem i nagle do klasy wszedł Pan X, komuś tam kazał iść po pielegniarkę, ta przyszła, zapytała co mi jest i zabrała mnie ze sobą na dół, do swojego gabinetu. Tam troszkę poleżałam, napiłam się sporo wody i mi przeszło, na tyle cobym se mogła do klasy na lekcje wrócić.
Więc poszłam na fizyke i tam dowiedziałam się, że z WOSu Pan X mi 3 wystawił, to żem się zdenerwowała, ale pomyślałam, że chyba lepiej bedzie dla mnie jak się uspokoję, bo jeszcze się za mocno :[ i zemdleję. Pod koniec lekcji już było ok. Poszłam Na przerwie do Pana X i owiedziałam, że mogę zaliczać cały rok, bo nie chcę mieć 3, a on do mnie, że jak chcę to mogę sobie złożyć podanie i będę z histy zdawała cały rok w sierpniu. Ja takie oczy na niego :o i mówię, że mi o WOS chodzi, a on "Ahaaa to naucz się 5 tematów na poniedziałek." No więc się nauczę, ale kurde i tak lipa, bo będzie mi chyba tylko jedną ocenę wyżej brakowało do paska czerwonego :[ No ale dobra, przeżyję.
No dobra. Jak sobie do domu wróciłam to jakoś tak znowu lipnie mi się zrobiło. Położyłam się spać, bo mnie światełko raziło. A jak już się obudziłam (czyt. obudzili mnie), to poszłam do apteki po "Kalipoz" dla mamusi i jakiegos "Plusza". No i oczywiście wzięłam tą tabletkę mamusiną, popiłam napojem i jakoś jest lepiej. No ale kurde się zastanawiam od czego to. Może astma mi się rozwija :/ albo potrzebuję już wakacji, albo (TFU, TFU, TFU!!!) mam jakieś problemy z serduszkiem. No a jak okaże się, że to coś z sercem, to moje wszystkie plany na przyszłość pójdą na dno, bo przecież do policji nie przyjmują ludzi, którzy mają problemy z sercem. Bo przecież sportowiec nie może mieć chorego serducha... :[[